PMR – Prawdę Mówiąc Robert, Prawdziwy Męski Rap, właściwie. (Robert Zwierzchowski) ur. 20 październik 1987. W centralnej Polsce, w około 50 tysięcznym mieście Kutno.
Wywiad z kutnowskim raperem Robertem PMR Zwierzchowskim.
Kulturą hip-hopową zainteresowałem się jak miałem jakieś 10 lat. Mój starszy brat podarował mi wtedy walkmana a w nim była kaseta, jeszcze wtedy przegrywana – już pewnie z setny raz, kaseta na której – pamiętam jak dziś były nagrane kawałki Rycha Pei i Liroya. Mocno się tym wtedy zajarałem, katowałem tę kasetę bardzo długo. Nie jeden rodzic, jakby się dowiedział czego jego pociecha słucha – w tamtym czasie oczywiście, to miałby przechlapane. U mnie było trochę inaczej, ale o tym może innym razem.
Właśnie tak zaczęła się moja przygoda, poznawcza przygoda z twórczością hiphopową, bo przez kilka dobrych lat to tylko słuchałem zwrotek, głównie Rycha Pei, (zawsze będę to powtarzał) i uczyłem się na pamięć. Chodziłem po ulicach miasta z słuchawkami na uszach i głośno recytowałem teksty, nie dbając o to, co o mnie myślą mijający mnie ludzie. W sumie wtedy to szczerze, i nie wstydzę się tego, że nawet nie miałem pojęcia, co to jest ten cały hip hop, ale bardzo chciałem tak, jak oni, żeby każdy mnie usłyszał i poczuł mój ból. Chciałem przelać na innych swoje cierpienie i na siłę nagrywać to co inni. Pierwszy numer, track – jak zwał, tak zwał, który nagrałem, to było długo po tym, jak usłyszałem, jak robi to Koleś z Poznania. Bardzo spontaniczna akcja. Poszliśmy wtedy z nowo poznanym koleżką, do niego na chatę, miał kompa – ja mogłem wtedy o tym tylko pomarzyć, jak o wielu innych rzeczach. Miał mikrofon do rozmów na skypie i co ważne miał e-jaya, program na którym zrobiłem swój pierwszy kwadratowy, ale przez kilku zachwalany „beat”. Miłość do muzy zmusiła mnie również do uczenia się robienia miksu/masteringu. Właściwie w to też się dość mocno wkręciłem i zacząłem chłonąć wiedzę, jak zrobić obróbkę – finalną obróbek utworu, tak aby brzmiała, jak te komercyjne. Początkowo robiłem to na pamięć przykładowo, oglądałem jakiś tutorial na YouTube i robiłem deska w deskę tak samo, nie zastanawiając się, co do czego służy i dlaczego wprowadzam takie a nie inne zmiany. Obcowanie z różnymi ludźmi nauczyło mnie dyscypliny, analitycznego myślenia i przede wszystkim tego, jak przekazywać swoją twórczość, tak abyście mogli ją dobrze poczuć. Teraz wiem, że nie wystarczy napisać tekst, wejść do kabiny, nagrać swoje i git, no chyba, że idziecie do kogoś i mu za to płacicie – ja zdobyłem na tyle wiedzy i umiejętności, iż radzę sobie sam z całym tym technicznym bajzlem muzycznym, a wierzcie mi, żebyście mogli tego słuchać z przyjemnością ( mówię o częstotliwościach, bo wiadomo tekst czy sama muzyka, to kwestia gustu), to naprawdę realizator musi się napracować żeby to brzmiało. Teraz wiem, że samo podejście do mikrofonu i ustawienie się przed nim ma kluczowe znaczenie do finalnego utworu. Kiedyś chciałem na siłę wcisnąć ludziom swoją nawijkę, nie znając praktyczne całej tej otoczki, którą jest kultura hiphopowa. Teraz jak już wszystko poznałem i poznaje wciąż, to wiele się pozmieniało.
Co dał ci hip hop?
Z biegiem lat uświadomiłem sobie, że ja głównie nagrywam dla siebie, muzyka to moja terapia, ona daje mi spokój i zawsze wysłucha co mam do powiedzenia. Może właśnie dzięki niej nigdy nie musiałem korzystać z żadnego specjalisty od roztrzęsionych mózgów czy złamanych serc. Muzyka na pewno pozwoliła ujarzmić moje demony, bo przez całe zło, na które się trochę napatrzyłem w swoim życiu niestety siłą rzeczy nim przesiąkłem. Odbiłem się od toksycznych ludzi, od tego całego syfu, które oferowała mi ulica. Dragi, alkohol zamiast być dla rodziny, byłem dla kumpli, którzy nic by mi nie dali – tylko same problemy. Zostało kilka dobrych dusz i z nimi się trzymam. Tak po za tym rodzina, to jest priorytet. Także muzyka, to moja najlepsza alternatywa na całe zło. Dzięki muzyce poznałem również naprawdę mądrych i dobrych ludzi. Hip hop dał mi możliwości bycia kimś lepszym.
Trochę się rozgadałem, he, tak jak Ci już mówiłem, leczę się z chronicznego gadulstwa.
Był taki czas, a nawet do dziś tak mam, że wydaje mi się, iż pewne rzeczy zrobię lepiej niż miałbym dać to komuś i dlatego narzucam sobie zbyt wiele, wiem to wada, ale już tak mam, choć muszę przyznać, że cały czas nad tym pracuję.
Droga była długa i kręta od pierwszej kasety aż po dziś dzień. Czy to z muzyką czy ogólnie mówiąc o moim życiu, bo muzyka dużo mi pomogła, jakkolwiek by to nie brzmiało i jak byś tego nie odebrał – dzięki tej muzyce jestem myślę, lepszą wersją samego siebie. Jakoś tak jest, że za raperem stoi jakaś tragiczna, smutna, pełna dziwnych zdarzeń historia i u mnie właśnie bez wchodzenia w szczegóły, macie to na numerach.
Skąd się wziął pseudonim PMR?
Oj to długa historia niosąca po drodze kilka przykrych zdarzeń. Początkowo nagrywałem pod pseudonimem Harry – brat niestety świętej pamięci wpadł na pomysł ochrzczenia mnie taką ksywą. Nie przelewało się w domu a ja tego feralnego dnia założyłem całkiem nowe spodnie – byłem nastolatkiem, a w tamtych czasach jedna z zabaw na moim podwórku, to łażenie po dachach komórek i pech chciał, że jak wchodziłem na jedną z nich rozdarłem i doprowadziłem owe spodnie do stanu nieużywalności. Po powrocie do domu brat nazwał mnie, po prostu, od dobrze znanej serii filmów z Clintem Eastwoodem – brudny Harry, bardzo szybko się to przyjęło, a ja później nagrywając kawałki podpisywałem je właśnie Harry wiadomo jak pech to pech. Okazało się, że jest już w mieście koleś o podobnej ksywie, a jakoś tak się złożyło, że wtedy do kin wchodził Harry Potter i z kolei koleżka, niestety również świętej pamięci połączył dwie postacie i od tak mówił na mnie Poter – również szybko się przyjęło. Przez pomyłkę wrzucając kawałki w sieć podpisałem je Poter przez jedno „t” i tak zostało do dziś, z tym że dziś podpisuje się jako PMR i tak już pewnie zostanie. Jak stuknęła mi trzydziestka to stwierdziłem, że to tylko pseudo artystyczne, zmiany są dobre, a mnie i tak branża nie zna, więc jak już pozna, to jestem PMR. Dwie poprzednie ksywy kojarzyły mi się z bliskimi, których już niestety nie ma wśród żywych i jakoś tak, któregoś dnia wpadłem na ten skrót PMR, co w moim przypadku można rozwinąć to na: „Prawdę Mówiąc Robert, Prawda Może Ranić i Prawdziwy Męski Rap” – z tym się utożsamiam. Moja muzyka jest różna, ale na pewno prawdziwa. Wszystkie teksty, które dotąd napisałem, to nie scenariusz filmu i te które napisze będą ociekać krwią, łzami i gniewem – tyle tego w sobie mam.
Z wiekiem stwierdziłem, że nie jestem żaden Poter, czy jakiś Harry jestem PMR – Prawdę Mówiąc Robert i tego się będę trzymać. Jeśli kiedykolwiek wpadniesz na moją muzykę i poczujesz to samo co ja, to właśnie to daje mi siłę, natomiast wiedz, że nawet jeśli miałbym nagrywać sam dla sobie, to również będę robił do z ogromnym zaangażowaniem i radością.
Nagrałeś nową płytę, która ukaże się w sprzedaży ,co będziemy mogli usłyszeć ? skąd nazwa „WorkShop”?
Cała geneza projektu opiera się mocno na moim życiu. Numer Zmartwychwstanie np, opisuje sytuację, w której chciałem popełnić niewybaczalny błąd, chciałem odejść szybciej niż przewiduję statystyka wiekowa. Tak jak już mówiłem, w moim życiu wydarzyło się dużo złego, wylałem przez to dużo łez – muzyka to moja terapeutka. Głównie cała płyta opiera się na mocnym, dosadnym przekazie. Jeden numer właściwe jest tylko, można powiedzieć delikatną formą przekazu „Ponad to”. Historia miłosna widziana moimi oczami. Tak po za tym, będę się powtarzał, ale główny nurt to cały ból, złość, gniew, smutek, który we mnie siedzi jest zawarty na projekcie WorkShop.
Nazwa Workshop wzięła się stąd iż, podejmując współpracę z kutnowskim producentem Jeżem doszedłem do wniosku, że skoro mamy coś razem zrobić, a będzie to eksperyment, bo jeśli o mnie chodzi, to zawsze podchodziłem klasycznie do podkładów muzycznych, ale ileż można nagrywać na pożyczonych podkładach, więc stwierdziłem ok, możemy spróbować. Sam przez lata ucząc się procesu miksu/masteringu eksperymentowałem wielokrotnie, zawsze w zaciszu domowego studia uczyłem się, jak zrobić to lepiej, lepiej i lepiej. Dogadując z Jeżem tematy związane z projektem, wymieniając się wiedzą wpadliśmy na pomysł , że warsztat to jak najbardziej adekwatna nazwa do tego projektu. Workshop to w dosłownym tłumaczeniu z angielskiego warsztat, ale w naszym przypadku, to również doświadczenie, narzędzia do pracy, wiedzą, umiejętności i odwaga eksperymentowania w dobrym znaczeniu tego słowo. Ja i Jeżu to dwa zupełnie inne światy, ja zawsze klasycznie podchodziłem do twórczości zwanej rap w kulturze hip-hopowej, a mój obecny producent siedzi w różnych klimatach i to mnie skłoniło do zarywkowania zrobienia czegoś innego, nadal to będzie rap, jestem MC i mam obowiązki, ale z Jeżem naginamy trochę czasoprzestrzeń, czasem trzeba iść na kompromisy i myślę, że jakoś się dogadujemy. Znalazły się również dwie produkcie zza granic Polski. Do numeru Zmartwychwstanie beat zrobił Hanto, a do numeru Zależy beat zrobił Claptomanik,. Angielka i niemiecka produkcja – mocne rzeczy. Po za tym, wszystkie bity zrobił Jeżu, łącznie z wprowadzeniem i zakończeniem.
Na kiedy jest przewidywana premiera?
Pod koniec roku 2020 – tak miało być, ale właśnie kilka dni temu dostałem maila z informacją, że fizyczna wersja będzie dostępna dopiero w połowie stycznia 2021r. Także będziemy musieli jeszcze trochę poczekać. Ja osobiście czekam z niecierpliwością bo udowadniam sam sobie, że można, można osiągnąć swoje cele, pasje i marzenia. Pozdrawiam wszystkich wszystkich, fanów i nie fanów i korzystając z okazji, że zbliżają się święta, wiemy, że nie będą to takie świta jak bumy chcieli, ale zdrówka Mordki i dużo miłości.
Co znajdziemy na płycie zobaczcie sami :
Płyty będą dostępne w sklepie Black Zone – Pl.Piłsudskiego 10 w Kutnie, a także będzie można zakupić ją bezpośrednio od artysty na portalach społecznościowych.
Discussion about this post